Wings For Life World Run Floryda 2019 – część 2
Po tym przydługim wstępie w części 1. już tylko konkrety – no prawie 🙂
Po tym przydługim wstępie w części 1. już tylko konkrety – no prawie 🙂
Skrótowy opis, jak to z tą Florydą było – a było wspaniale. Dużo słońca, sportowych emocji a na koniec zwiedzanie. Dopiero wróciliśmy i wiemy, że to nie był nasz ostatni raz na amerykańskiej ziemi 🙂 Ale po kolei, od początku i bez uprzedzania faktów 🙂
Z bardzo dużym prawdopodobieństwem 🙂 Wings’a 5. maja pobiegnę na Florydzie. Pomimo kilku trudności wygląda na to, że to się uda.
Czasy osiągane na treningach nie były różowe, w każdym bądź razie nie wróżyły jakiejś mega formy. No i co z tego? 🙂 Pewność dobrej pracy jaką wykonałem oraz bojowe nastawienie okazały się kluczem do sukcesu.
W najbliższym Wings For Life doczekamy się modyfikacji prędkości pościgowych samochodu. Reszta zasad nie ulega zmianie. Kto będzie miał łatwiej a kto trudniej? Analizuję to.
Zgodnie z zapowiedziami w mojej „gorącej” relacji po biegu Wings For Life, umożliwiam Wam zdobycie pucharu dla siebie. Zapraszam do licytacji i wsparcia akcji Wielkiej Orkiestry Świątecznej pomocy.
Biegów ultra na swoim koncie nie mam zbyt wiele, jednak ten zdecydowanie był dla mnie najłatwiejszy. Biorąc pod uwagę jak mało mnie to kosztowało wysiłku utwierdziłem się w przekonaniu, że najlepsze ultramaratony dopiero przede mną 🙂
Na zwieńczenie sezonu jeszcze jedna potyczka. Mierzyć się będę z wyzwaniem pod tytułem ULTRAMARATON. No tak to sobie wymarzyłem 🙂
40. jubileuszowy a mój 11. Maraton Warszawski za mną. Na koncie mam w sumie 12 królewskich dystansów. Tego dnia w planie miałem do wykonania mocny trening i to wyszło znakomicie.
Podczas Wings For Life, w nogi weszło ponad 66 kilometrów, ale żeby nie kolano śmigałbym już ponownie po ursynowie. Chęć do biegania jest jeszcze większa niż przed wyścigiem. Oczywiście zdrowy rozsądek nakazuje odpoczynek, przebiegnę więc ten ultramaraton jeszcze raz, tyle że „na sucho”. Możecie się śmiało podczepić 🙂