We wrześniu 2001 roku wpadłem na wspaniały pomysł, żeby wpisywać moje treningi do zwykłego arkusza Excel. Wygląd i funkcja Excela ewoluowały. W zasadzie do teraz dodaję tam różne ciekawe zakładki. I chociaż od pewnego czasu zacząłem korzystać równolegle z programu Polara a potem Garmina, to arkusz Excel nadal stanowi dla mnie główne źródło informacji o treningu. To, jaki potencjał ma prowadzony od lat własny dziennik treningowy, to zapewne temat na oddzielny wpis – tutaj skupię się na liczbach, które z niego wyciągnąłem, a w szczególności na tym jaki mam przebieg – czyli sumę przebiegniętych kilometrów.
Wykres mojego miesięcznego „przebiegu” w poszczególnych latach przedstawia się następująco. Dla czytelności rozbiłem go na dwa wykresy:
– pierwszy wykres pokazuje okres od 2002 roku do 2009 roku
– drugi: od roku 2010 roku do chwili obecnej
Co widać na wykresie?
Na pierwszy rzut oka lata 2002-2006 to straszna bieda, jeśli chodzi o kilometry. Biegałem wtedy bardzo nieregularnie ponieważ miałem wtedy trochę inne rzeczy na głowie. Od roku 2007 zacząłem biegać trochę więcej, czego efektem było złamanie 33 min na 10 km i 1h 12min w półmaratonie. Po nabieganiu tych życiówek, postanowiłem że w roku 2008 zacznę biegać jeszcze więcej tak, żeby zmierzyć się na poważnie z maratonem. A zatem od 2008 roku (no może z wyjątkiem roku 2011) suma przebiegniętych kilometrów istotnie wzrastała, szczególnie tuż przed maratonem, czyli w okresie lipiec-wrzesień. Maratony dotychczas biegam tylko w Warszawie, a te są zawsze w końcówce września.
Poniżej zestawienie z mojego komputera pokładowego (pierwszy właściciel, przebieg oryginalny, nie kręcony :-))
Kilka dodatkowych faktów, żeby mieć pełniejszy obraz:
- nie jestem ultramaratończykiem, zatem trening nie jest nastawiony na duży kilometraż (wręcz odwrotnie)
- biegam hobbystycznie, po pracy, od pewnego czasu minimalizując ilość km (o tym za chwilę)
- średnia obejmuje 14 lat (im dłuższy okres, tym trudniej o wysoką średnią). Np. rok 2016 zakończyłem z 3203 km – czyli zwyżkowa.
Z powyższej tabeli widać, że w miesiącach biegowych (czyli takich, w których „cokolwiek” biegam), mój kilometraż średnio wynosi około 250 km miesięcznie, natomiast w całym roku kalendarzowym to około 2045 km.
Czy to jest dużo?
To zależy jak na to spojrzeć. Przede wszystkim średnia z tylu lat trochę oszukuje. Bardziej zasadnym jest wzięcie średniej z np. ostatnich dwóch lat. Wtedy średnia miesięczna to już 352 Km/ miesiąc biegowy. Generalnie od 2009 roku, gdy zrobiłem w jednym miesiącu lekko powyżej 400 km uznałem, że to jest to dla mnie maksymalny sensowny kilometraż. Wykonując jeden trening dziennie i trenując 4-5 razy w tygodniu, szkoda mojego czasu i zdrowia żebym biegał więcej. Jest jeszcze tyle rozrywek w życiu i szkoda żeby je przegapić :). Od tego momentu zacząłem traktować bieganie trochę jak inwestowanie przy zaangażowaniu niewielkich nakładów, ale z oczekiwaniem nadal dużego zysku. Przekładając to na język biegowy: coraz mniej kilometrów i czasu inwestować w trening, a na zawodach nadal poprawiać rekordy życiowe. Dlaczego?
Nie ma co się oszukiwać – taki trening eksploatuje organizm – kilometry „zostają w nas”. Jak kupujecie samochód to na pewno sprawdzacie jaki ma przebieg. Fakt, że zawsze ma na liczniku 60 tys. km, a w komisie mówią „Panie oryginalny, nie kręcony” – to już zupełnie inna historia.
Ale żeby nie straszyć mocnymi określeniami i nie sugerować że bieganie to ZŁO, użyję wyrażenia-wytrychu: organizm biegacza żyje szybciej. Zatem wracając do pytania: czy 352 km na miesiąc to dużo? – Według mnie tak, dlatego planuję redukcję tego kilometrażu w przyszłości.
[efb_likebox fanpage_url=”https://www.facebook.com/szybkiebieganie/” box_width=”500″ box_height=”220″ responsive=”1″ show_faces=”1″ show_stream=”SHOW_STREAM_POSTS(1/0)” hide_cover=”0″ small_header=”0″ hide_cta=”0″ locale=”pl_PL”]
Porównanie ze „zwykłym Dariuszem”
Skoro biegając mój organizm „zużywa się”/”żyje szybciej”, można spróbować policzyć: o ile szybciej żyję. Zmierzmy się zatem z odpowiedzią na pytanie: ile szybciej żyję od przeciętnego Dariusza (czyli siebie, ale nie biegającego na co dzień). Dodatkowo porównam to ze zwykłym człowiekiem przypadkowo wziętym z ulicy :).
W internecie znalazłem informację, że przeciętny człowiek pokonuje dystans około 6-8 km dziennie. Ja znacznie mniej – jestem klasycznym pracownikiem biurowym, w dodatku informatykiem :). Z moich pomiarów Garminem wynika, że przeciętnie w dniu roboczym pokonuję 2-2,5 km dziennie.
Jeszcze jedna rzecz, na którą trzeba zwrócić uwagę: bieganie jest bardziej obciążające stawy/kręgosłup w porównaniu ze zwykłym chodzeniem. Żeby zatem porównywać te dwie aktywności, trzeba zastosować jakiś mnożnik – ja założę bezpiecznie, że będzie to 1,5.
Przy takim założeniu przejście 1,5 km w ciągu dnia obciąża organizm tak samo jak przebiegnięcie 1 km na treningu. Takie założenie wydaje się logiczne.
Biorąc pod uwagę mnożnik, mój dotychczasowy kilometraż do porównywania trzeba podbić:
29 974 km * 1,5 = 43 461 km
To oznacza, że przebiegnięcie przeze mnie 29 974 km odpowiada przejściu 43 461 km. Liczby prezentują się następująco:
Excel z obliczeniami możliwy jest do ściągnięcia po zapisaniu się na newsletter
Wyniki z powyższej tabeli wskazują, że aby wykręcić mój obecny stan licznika biegowego potrzebuję 47,6 lat. Biorąc pod uwagę moją codzienną aktywność oczywiście.
Albo inaczej: biegając, mój organizm przeżył dodatkowo ponad 47 lat. Czyli mam obecnie 84 lata?
Pewnie niektórzy z Was zastanawiają się teraz czy na pewno iść na kolejny trening :), a reszta ponownie zaczyna analizować liczby. Spieszę z wyjaśnieniem, gdzie leży trochę nieuprawnione uproszczenie moich założeń. Otóż istotną kwestią, którą trzeba uwzględnić jest fakt, że człowiek to nie samochód. Podzespoły organizmu owszem, ulegają zużyciu, ale jednocześnie regenerują się. Organizm ma taką ciekawą właściwość, że „atakowany” zaczyna się bronić. Jeśli zatem podczas treningu organizm doznaje mikrourazów mięśni i stawów, to zaczyna się bronić i je odbudowywać. Kolejna jego właściwość polega na tym, że to ciągłe odbudowywanie czyni go silniejszym, wzmacnia go. Zatem biegacz ma mocniejsze kości, stawy, mięśnie oraz bardziej wydolne krążenie i układ oddechowy w porównaniu z przeciętnym człowiekiem.
Organizm biegacza z przebiegiem tysięcy kilometrów jest znacznie „nowszy” od organizmu człowieka, który ogranicza się do zwykłej codziennej aktywności!
Jeśli dotrwałeś do końca tekstu to dziękuję i gratuluję. Jeśli znajdujesz kontrargumenty lub masz pytania do powyższego rozumowania – śmiało pisz w komentarzach poniżej. Szerokości na treningu życzę!!! 🙂
dużo tych kilometrów;)
Fajne spostrzeżenia. Swoją drogą lekko szokuje mnie fakt Twoich wyników w stosunku do kilometrażu. Deklaruje z góry że będę systematycznym czytelnikiem bloga.
Dzięki za feedback 🙂 Życzę miłego czytania i pamiętaj – nie patrz na liczby bezwzględne w oderwaniu od kontekstu. Rób swoje a wynik sam przyjdzie 🙂
Pozdrawiam