To już 4 dni do Mistrzostwa Polski na dystansie 100km. W ten sam weekend będą rozgrywane także Mistrzostwa Polski w biegu 24h i Puchar Polski w biegu 48h.
Bieg 24h
W biegu 24h wystartuje m.in. Jacek Klimczak z którym trenujemy od 1,5 roku. Będzie też biegł Aleksandr Sorokin – Litwin który przed rokiem wygrał ze mną na 100km bijąc rekord Litwy.
Aleksandr jest świeżutkim rekordzistą świata na 150km (10h27min48s – 4’11”/km), 100 mil (11h14min56s – 4’12”/km) i w biegu 12-godzinnym (170,3km – 4’14”/km). Ma także rekord Litwy na 50 mil (5h32min01s – 4’08”/km). Jak widać Aleksandr nie jest słaby 🙂
Będzie także ubiegłoroczny brązowy medalista na 100km Andrzej Piotrowski vel meloniq i Leszek Małyszek – ubiegłoroczny zwycięzca 24h w Pabianicach.
W stawce kobiet pojawi się Patrycja Bereznowska – m.in. Mistrzyni Europy w biegu 24h
48h – Puchar Polski
W biegu 48 godzinnym walczyć będą m.in. Damian Falandysz – kolega z Pruszkowa z którym już kilka okrążeń miałem okazję pobiegać 🙂 Paweł Żuk rekordzista Polski w biegu 6-dobowym, 10-dobowym, na 1000 km, 1000 mil, w biegu 24h na bieżni mechanicznej, w biegu na 100 mil na bieżni mechanicznej. Adrian Kostera który w lipcu ukończył 5-krotnego Ironmana. Michał Koziarski – zwycięzca ubiegłorocznej potyczki w Pabianicach.
100 km – bez czołówki
Setka niestety będzie bez faworytów. Nie wystartują ubiegłoroczni medaliści tj. Kamil Leśniak i Andrzej Piotrowski. Kamil chyba skupił się w tym roku na górach a Andrzej – jak wspomniałem wyżej – zmierzy się z dobówką. Nie będzie też Piotra Stachyry i Damiana Kaczmarka którzy byli Mistrzami Polski w poprzednich latach. Ale jak wiadomo pod nieobecność kocurów myszy harcują 🙂 Ja będę i bardzo chciałbym obronić tytuł sprzed roku.
Poza miejscem marzy mi się także nowy rekordzik życiowy bo ten sprzed roku (6h 54min 17s) nie jest tak dobry jakbym chciał 🙂 – trochę narzekałem już na to tutaj
U mnie w tym roku – podobnie zresztą jak w poprzednim – trening szedł wyśmienicie. Zrobiłem kilka szarży po Ursynowie zaczynając od półmaratonów przez 30tki, żywe maratony aż po biegi ultra. Extra szło też na zawodach: rekordowe ultra w marcu no i przyzwoity WFL w maju. Obecnie forma jest bardzo dobra, wszystko idzie gładko, jestem cały czas na fali wznoszącej, jestem zdrowy jak byk rozpłodowy 🙂 Czy można chcieć więcej?
W Pabianicach postaram się aby prędkości na początku wyścigu nie wciskały mi mózgu w potylicę, ale z tym u mnie bywa różnie. Trzeba będzie tę pokusę jakoś ujarzmić. Najgroźniejszy jest zapas mocy z którego trzeba delikatnie korzystać. To tak jakby małemu dziecku dać stówę na lody i powiedzieć „tylko przynieś resztę” 🙂 – a wiadomo że dzieciak wchodzi zawsze „za wszystko” 🙂 No ale z wiekiem jednak przychodzi mądrość tzn. nieraz może przyjść tylko sam wiek 🙂
Dobra ale jeszcze dzień może dwa tych śmieszków heheszków i trzeba będzie zachować bardziej marsową minę pseudo profesjonalisty. Zasymulować trochę pokory do dystansu jaki mnie czeka. A dystans jest srogi – dwukrotny maraton i 16-tka na deser. Ciężko to jakoś ogarnąć rozumem szczególnie jak czas końcowy ma znaczenie. Gdyby chodziło o samo miejsce i dotarcie do mety to w zasadzie można by to ogarnąć z jakimś stand-uperem typu Pacześ czy inny Lotek w słuchawkach + przybijanie piątek na trasie 🙂 A tak to wjadą starannie uporządkowane tracki by Rychu Peja, trochę 50cent – dobra wiem stary jestem – 🙂 Na pewno brak miejsca na jakiś jazz czy muzę barokową 🙂
W tej mojej cudownej projekcji wyścigu widzę też jakieś niedogodności. Przede wszystkim będę biegł sam, ale bieganie samotnie po 1,5 kilometrowej pętli razem z 150 innymi biegaczkami i biegaczami brzmi jak „weź nie cuduj, nie będzie wcale tak samotnie”. Także jeden problem jest rozwiązany 🙂 Druga niedogodność to Park Wolności w Pabianicach – czyli miejsce rozgrywania zawodów. Generalnie jest to wymarzone miejsce do biegania z tym, że to jest taki trójkąt bermudzki dla mojego GPS-a 🙂 Po prostu on tam czuje taką wolność, że pokazuje mi dowolne międzyczasy – tak to wyglądało na treningowej szarży w 2019 roku – coś w stylu „3-letni Brendonek znalazł kredkę” 🙂
W tym roku będę miał stryda (dla niewtajemniczonych – to taki czujnik na bucie który między innymi próbuje mierzyć prędkość). Stryd nie mierzy tylko estymuje zatem ideału nie ma. Jest to oczywiście o dwa nieba lepsze niż ręczne łapanie międzyczasów i przeliczanie na zmęczonym mózgu. W tamtym roku próbowałem biec na ręcznych lap-ach i nie jest to dobre. Wyglądało to tak, że okrążeń jest ponad 65 i niestety co któreś okrążenie zapominałem o wciśnięciu lap’a. Dodatkowo w tym pozornie prostym liczeniu łatwo się pogubiłem co skutecznie mnie zniechęciło do tej zabawy. Na szczęście zegarek się szybko rozładował i miałem jeden obowiązek/problem mniej 🙂
Kończąc tę przydługą zapowiedź meldujemy się w sobotę w Pabianicach razem z Radkiem Gozdkiem – moim osobistym supportem 🙂 i zamierzamy dobrze się bawić. Oprócz tego chcemy zapracować na dobre humory w drodze powrotnej do Warszawy.
Startujemy w niedzielę o 8:00, pogoda ma być cudowna na bieganie także do zobaczenia na trasie!