Z bardzo dużym prawdopodobieństwem 🙂 Wings’a 5. maja pobiegnę na Florydzie. Pomimo kilku trudności wygląda na to, że to się uda.
Jeszcze pod koniec roku nawet nie myślałem o żadnym innym miejscu poza Poznaniem. Komfort braku dalekiej podróży wydawał mi się priorytetem. Ale jak się tak dłużej zastanawiałem to w końcu przyszła myśl – a dlaczego ma być łatwo ? 🙂 I czy w ogóle zwycięstwo jest moim priorytetem? No i wybrałem, oczywiście wspólnie z moimi dziewczynami – lecimy na Florydę.
Na przeszkodzie jednak stanęły nieszczęsne wizy których zniesienie chyba nam obiecują od bitwy pod Grunwaldem 🙂 Rozmowa z konsulem elegancko umówiona w pierwszym wolnym terminie na 9. maja czyli 4 dni po biegu 🙂 Jednak jak się chce, to i z namiestnikami Trumpa da się negocjować. Zamiast czekania około miesiąca na wizę dostaliśmy ją w 3 dni. Czuję, że z Rosji ten wrak też byśmy w tydzień załatwili 🙂 – no ale nie o tym.
Inne trudności typu dobranie sensownego lotu za ocean wydają się już błahostką, więc tu też daliśmy radę.
Co mnie czeka
Czeka mnie przede wszystkim walka, ale mierzyć się będę nie tylko z przeciwnikami. Dochodzi wysoka temperatura która sięgnie raczej powyżej 30 stopni. Po zimie nie jestem przyzwyczajony do wysokich temperatur, ale jakoś trzeba będzie to przeżyć. Do tego dojdzie wysoka wilgotność, zmęczenie po podróży no i jetlag.
Oczywiście nie ukrywam, że będę tam chciał walczyć o pokonanie jak najdłuższego dystansu. Nie jadę tam czysto turystycznie. W ubiegłym roku wygrał tam globalny zwycięzca WFL’a Szwed Aron Anderson – trasa więc jest chyba szybka 🙂
Ale w skrócie – znikamy z Polski na początku maja i pojawiamy się w Miami. Dalej coś się zaplanuje tak, żeby zdążyć na start 🙂
Także biorę jasną czapkę z daszkiem, kremy z wysokim filtrem i czekoladę – raczej w płynie 🙂 Do tego paszport i telefon. Zawalczę tam na amerykańskiej ziemi!
Dla tych biegnących w Poznaniu i z wykorzystaniem aplikacji – życzę dobrej pogody i dobrych wyników !!!
Pozdro!