BiegamZawody

To była już IV edycja dla mnie szczególnego biegu – 6 godzin pełnej mocy. W poprzednich trzech edycjach wygrywałem i biłem zarazem swoje rekordy życiowe.
Dla przypomnienia moja droga w poprzednich latach biegu wyglądała tak:

🔸2020r. 85,2 km (1.MSC) – pogoda: bardzo gorąco (Warszawa)
🔸2021r. 91,975 m (1.MSC) – pogoda: zima🥶 (Warszawa)
🔸2022r. 95 km (1.MSC) (3’47”/km) – pogoda: prawie idealna (Chorzów)
🔸2023r. ???? (Warszawa)

Lekkie zacięcie matematyczne i można zrobić piękną predykcję na rok 2023. Ale nie tak z tym prędko – wynik trzeba potwierdzić na stadionie a nie na papierze.

Taktyka

Plan na ten bieg był taki, że lecę pełne 100km (miałem to uzgodnione z organizatorem) niezależnie ile czasu będę na to potrzebował. Jeśli chodzi o tempo to przed wyścigiem do wyboru miałem takie opcje:
▶️mój aktualny rekord życiowy: 100km 6h30 (3’54”/km)
▶️mój rekord życiowy: Bieg 6h (95km – 3’47”/km)
▶️rekord Polski 100km: 6h 22 (3’49”/km)
▶️rekord Świata 6h 05 (3’39”km)
▶️wynik na poniżej 6h (3’36”/km)

No i teraz macie audiotele: Która opcja zassała mnie najbardziej!?

No wiadomix! Ostatnia najbardziej mi przypasowała 🤩 tempo 3’36”/km na pierwszy na świecie wynik poniżej 6h – zaiskrzyło między nami od pierwszej nutki😆
Do rozegrania tej partii potrzebowałem tylko trochę sprzyjającego rozstawienia na planszy i głównie chodzi tu o pogodę tzn. wysokie ciśnienie, lekkie zachmurzenie, bezwietrznie i temperatura w okolicach 15 stopni. O wszystko inne miałem postarać się sam. Jak to sobie zwizualizowałem to aż sam sobie przybiłem w lustrze pionę 🤩

Ideał vs. rzeczywistość

Od piątku wpatrzony w prognozę i niestety idealnie na czas biegu miała warunki miały być najgorsze. Wstałem, sobota rano: 𝐰𝐢𝐚𝐭𝐫, 𝐝𝐞𝐬𝐳𝐜𝐳 𝐢 𝟗 𝐬𝐭𝐨𝐩𝐧𝐢 – 𝐧𝐨 𝐚𝐥𝐞 𝐣𝐚𝐤⁉️ 😡
Przybyłem na miejsce i nic lepiej, tylko gorzej. Odebrałem pakiet, przybiłem kilka piąteczek no i z wiarą że jakoś się przejaśni wdziałem startowe szaty. Po mini-rozgrzewce oceniałem szansę powodzenia mojego planu i cały czas widziałem jakieś światełko w tunelu. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że to było światełko nadjeżdżającego pociągu i to wprost na mnie😅

Wyścig

Okoliczności tak się ułożyły, że zahaczyłem zaraz po starcie plecy Paweła Koska (dzięki Pafcio!) który leciał 45km.Ruszyliśmy. Tempo w stylu Fly or Die – wyglądało jak niżej:

🔹10km 35’40” (3’34”/km 😅)
🔹20km 1h11’29” (3’34”/km 🙃)
🔹30km 1h47’43” (3’35”/km 🤯)
🔹40km 2h25’16” (3’38”/km 😏)
🔹42,2km 2h34’11” (3’39”/km😏)
🔹50km 3h04’44” (3’42”/km 😕)

Po 1,5 godziny biegu stopy miałem już zamarznięte na amen🥶 Umierałem, ale walczyłem. Nie widziałem niestety że będzie mi cieplej – to mogło by się wydarzyć gdybym zwiększał tempo a już i tak było szybko. W tym momencie tylko wyłączenie deszczu i wiatru mogło mnie jakoś przywrócić do żywych. Na prostej przeciwległej było pod mocny wiatr, tam byłem bardzo wydygany. Cieplarniane warunki w których trenowałem zimą czyli bieżnia na siłce – zrobiły ze mnie silnego ale 𝐤𝐫𝐲𝐬𝐳𝐭𝐚ł𝐨𝐰𝐞𝐠𝐨 𝐢 𝐤𝐫𝐮𝐜𝐡𝐞𝐠𝐨 𝐫𝐚𝐦𝐛𝐨😅 Od samego zjedzenia miętusa robiło mi się zimno.

fot. Patrzę kadrami

Trudna decyzja

W okolicach maratonu ręce miałem zgrabiałe i z trudem trzymałem podawane przez Radka picie. W głowie zaczęły się pojawiać randomowe ale jednak złe myśli. Na poprawę pogody raczej się nie zapowiadało a dyskomfort był coraz większy.

Po 45. kilometrze rozważałem na poważnie już dwie opcje:
1️⃣Stop, zmiana butów na suche (ej ale nie miałem innych butów), rozgrzanie się ciepłą herbą, doposażenie w wiatro i deszczo-szczelne szaty i utrzymywanie tempa w okolicach 4’/km. To by mi dało wynik w okolicach 94km – czyli oprócz wygranej (ale tego w tym momencie nie wiedziałem) w zasadzie nie dawało nic.
2️⃣Druga opcja to zakończenie zawodów po 125 okrążeniach – 50km i zaliczenie żywego longrun przed Wingsem. Co wybrałem – wiecie.

W samym momencie zakończenia biegu ulga była potężna. Szybko się odziałem i już w szatni doszedłem do siebie. Była lekka obawa złapania jakiegoś przeziębienia tym bardziej, że jakoś nie potrafiłem przestać dygać 🙂 Wybiegając lekko w przyszłość – na szczęście nic z tego złego nie wynikło.

W drodze powrotnej ze stadionu ryzyko szklanych oczu było duże, ale moja decyzja o zejściu była po prostu tak dobra, że jestem jej w stanie bronić jak niepodległości 🙂

Refleksja końcowa

Do oceny DNFa zawsze trzeba chwili. Na gorąco ciężko złapać do tego odpowiedni dystans. Jest też tak że jak wbije się do głowy jeden konkretny cel i ewentualnie drugi tzw. zastępczy to wszystkie inne cele wydają się porażką nawet gdyby jest spełnić. Przykład: nie wiem czy bym się ucieszył z czasu powiedzmy 6h25min – mimo że to byłaby piękna życiówka.
Nie można jednak w ferworze emocji robić z logiki damy lekkich obyczajów. Logiczne myślenie zawsze w dłuższej perspektywie powinno zyskac przewagę. I tak było u mnie – każda kolejna godzina utwierdzała mnie w przekonaniu że tak trzeba było zrobić – zakończyć po 50 kilometrach.

Wczoraj (18.04.2023) oglądając mojego idola Eliuda Kipchoge podczas maratonu w Bostonie miałem migotanie komór jak stąd do Sanoka. Normalnie te dwa wyścigi – mój i jego zarezonowały jak syjamskie bliźniaki. Dla tych co ucięli sobie popołudniową drzemkę mały skrót :Eliud, murowany faworyt nie wygrał, był szósty. Pogoda w Bostonie taka jak u nas w sobotę – chłód wiatr i deszcz.. Co prawda Eliud nie zszedł z trasy, ale tylko dlatego, że maraton nie był rozgrywany na okrążeniach i ryzykowałby podwózkę uberem 😅 A wiecie co kierowcy ubera robią z pasażerami?? 😅 Też byście to dobiegli.

Domykając klamrę tego wydarzenia: Szczerze podziwiam i gratuluję harpaganom, którzy dali radę wytrwać do końca w tych wymagających warunkach!
Piękne dzięki dla Radka Gozdka za niezawodne wsparcie na trasie. Brawo dla organizatora Pawła Żuka🤩  i specjalne graty dla Team ZabieganeDni za ich 98,8km w sztafecie 🤯MOC‼️

Co ze mną? Naciągam lewego achillesa, wzmacniam łydki no i wracam dokończyć to co niedokończone😎🤩Konsekwencja i wiara w dłuższej perspektywie zwyciężą!

A już  za 2,5 tygodnia uderzam do Poznania na Wings For Life i zamierzam się tam dobrze bawić a przy tym trochę żonglować kilometrami 🙂 Rzepak zakwitnie, zaświeci słońce – jeszcze będzie pięknie!

Z kim przybijam pionę na rozgrzewce???

 

 

klasyfikacja końcowa:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Opublikuj komentarz