Biegam

     Dziś głos na temat współpracy lub nie w grupie podczas zawodów. Nie ukrywam, że triggerem do napisania tego tekstu był wczorajszy bieg w Poznaniu a w zasadzie komentarze po biegu, które miałem okazję czytać. Chodzi mianowicie o bieg Recordowa Maniacka Dziesiątka (swoją drogą śmieszna nazwa tzn. czemu Recordowa a nie po polsku Rekordowa to nie wiem – nie wnikam 🙂 ) i zwycięstwo Marcina Chabowskiego.

W skrócie dla mniej wtajemniczonych nakreślę kontekst:

     Otóż z nudów w niedzielę włączyłem sobie transmisję live z wyżej wspomnianego biegu. Obsada elity choć „wąska” to mocna, w szczególności Marcin Chabowski i Adam Nowicki. Obaj z rekordami poniżej 30 minut na 10 km i „w gazie”. Myślę sobie: będzie na co popatrzeć. Zatem serniczek, kafka i śledzę 🙂 . Szybko biegli, ale to w końcu prawie 30 minut, więc ostatecznie wyszły dwie kafki, serniczek i dwa pyszne wafelki – góralki 🙂 <– ostatnio u mnie pierwszoplanowy deser.
Sam bieg – w zasadzie teatr dwóch aktorów, cała walka sprowadziła się do pojedynku zawodników o których wspomniałem. Chabowski cały czas na plecach Adama Nowickiego. Ten drugi od początku biegł swoje bez oglądania się za siebie. Na około 500 m do mety Chaboś włącza prawy migacz, pełna moc i melduje się z wygraną oraz 6-cio sekundową przewagą na mecie.

Nikt nikogo nie popychał, nie rzucał kamieni pod nogi, nie pluł i nie podcinał – wszystko regulaminowo i bez zarzutu 🙂 – no wyścig jakich wiele ze zwycięstwem lepszego! Ale do głosu doszli znawcy tematu komentując zwycięstwo w zupełnie inny sposób np.

fot. facebook.com

Oczywiście nie chodzi mi o konkretny serwis czy autora – chodzi o złe zrozumienie (lub niezrozumienie w ogóle) tematu. Ciekawy jestem czy autor w ogóle kiedykolwiek ścigał się o najwyższe miejsca w jakimś wyścigu – obstawiam że nie. Ale to też nie jest analiza doświadczeń autora tekstu. Opinie opiniami, komentarze – to jak zwykle – ekspertów w zasadzie w dowolnym temacie pojawia się wielu 🙂 . Wychodzą nagle masowo jak żółwie ninja ze studzienek kanalizacyjnych 🙂 . Sama dyskusja jest oczywiście pożądana, szczególnie ta z konkretnymi argumentami. Ta bez argumentów już mniej.
No ale jakie jest merytoryczne podejście?

Zasady osiągania swoich celów

Bieganie to nie jest sport dla „baranów” 🙂 które po strzale pędzą ile sił w nogach patrząc tylko przed siebie. Żeby osiągać swoje cele to trzeba mieć formę i plan którego pochodną jest taktyka. To nie jest tak, że od startu do mety lecimy na pełen gaz i pod koniec liczymy na to, że może się jakoś uda wygrać, nie analizując przy tym tego, co się dzieje podczas wyścigu.

  1. Forma – musi być, to jest w większości warunek konieczny ale niewystarczający. Oczywiście może się zdarzyć tak, że bez formy wygramy z lepszymi przeciwnikami. Ale to będzie tylko świadczyło o tym jak słabi taktycznie są ci przeciwnicy 🙂
  2. Taktyka to wypadkowa wielu czynników. Jednymi z głównych powinna być dyspozycja dnia i cel do jakiego w danym wyścigu dążymy. Jak wiadomo Wasze cele mogą się pokrywać z celami innych, ale drogi do ich osiągnięcia już nie koniecznie. Cele w zawodach na 10 km mogą być np. takie:
  • biegniemy wyścig na 10 km, celem jest pobiegnięcie pierwszych 7 km „w trupa” a potem testowanie granic swojej wytrzymałości psychicznej, żeby nie zwalniając dotrzeć do mety 🙂
  • biegniemy od początku równym tempem bez względu na wszystko bo chcemy sprawdzić się na ile jesteśmy w stanie utrzymać równe tempo od startu do mety, lub chcemy się mocno „przetrzeć”, lub chcemy pobiec rekord życiowy
  • biegniemy tempem szarpanym przyspieszając i zwalniając tak, aby wykończyć na dystansie swoich przeciwników i przetestować czy nie wykończymy wcześniej samych siebie 🙂
  • biegniemy od początku taktycznie tak żeby wygrać bieg
  • Interesuje nas tylko wygrana przy założeniu najmniejszego nakładu sił
  • itp. itd.

 

Taktyka

Jeśli przygotowujecie się do jakiegoś biegu, który to bieg ma spełnić dla Was określoną funkcję to jasne jest, że powinniście mieć plan na jego optymalne rozegranie. Optymalne, ale dla Was, nie dla innych uczestników biegu. Wy trenujecie dla siebie, robicie podczas przygotowań wyrzeczenia w których nie partycypują inni uczestnicy zawodów. Nie mogą zatem uzurpować sobie prawa żeby narzucać lub wymuszać sposób rozgrywania przez Was biegu. Jedziecie na zawody żeby realizować Wasz plan a nie innych. Każdy gra na własne konto.

Prostym (pozornie) przepisem na sukces jest cierpliwość i konsekwencja – ta druga w tym przypadku ma zasadnicze znaczenie. Jeśli zatem biegniecie w zawodach, to nie dajcie sobie narzucić taktyki innych, bądźcie konsekwentni. Nie zmieniajcie adhoc swojego planu bo akurat ktoś chce biec w tym momencie np. mocno pierwszą część dystansu a Wy mieliście w planie negativ split. Biegniecie swoje. Oczywiście dopuszczalna jest zmiana taktyki, nawet warto się z nią adaptować podczas biegu. Ale to ma być Wasza decyzja której wynikiem jest osiągnięcie założeń. Nie jesteście zakładnikami czyjegoś planu.
Naturalnie bywają sytuacje, że zarówno cel jak i taktyka się pokrywają. Przykładem może być niejeden maraton w którym biegłem. W większości w grupie mieliśmy te same pomysły/taktykę na bieg. Tzn. bieg na czas w okolicach 2h25min, każdy kilometr w miarę równym tempie – miejsce na mecie nikogo nie interesowało.
W takim biegu nikt dla nikogo się nie poświęcał, dawał zmiany tylko dlatego, że dokładał cegiełkę do swojego końcowego sukcesu. Takie sytuacje to jednak wyjątek i raczej nie zdarzają się w biegach „o coś”. Jak ktoś chce nabiegać minimum to albo przed biegiem się z kimś konkretnie umawia albo bierze swojego pacemakera. 

Użalanie się

Podczas biegu macie do dyspozycji wszelkie narzędzia aby sterować tym jak bieg się potoczy. Możecie szachować rywali tempem, taktyką, wykorzystywać wasze (większe) doświadczenie, ułańską fantazję – wszystko to jest dozwolone. Jeśli nie potraficie z tego skorzystać lub nie chcecie, nie narzekajcie po wyścigu że inni to zrobili lepiej od Was. Po prostu wyciągnijcie wnioski i na następnych zawodach zróbcie to lepiej niż inni. Jeśli ktoś na mecie jest zaskoczony że grupa kilku osób w której biegł, nie dawała solidarnych zmian, lub że ktoś szarpie tempem – to jest to objaw jakiejś niedojrzałości zawodniczej 🙂 . Polecam obejrzenie Tour de France i szachów jakie tam się odbywają podczas wyścigu. Potem taki zawodnik wróci z imprezy międzynarodowej i będzie narzekał, że inni grali nie fair. Bo on chciał z nimi rozmawiać a oni tuż przed metą zostawili go z tyłu 🙂 . Bądźmy dorośli 🙂 .

Na koniec

Powtórzę, żeby zamknąć furtkę do nadinterpretacji (choć z tekstu to i tak jednoznacznie wynika): bieg z Poznania to był tylko pretekst do dotknięcia tematu taktyki. To nie jest ocena ani tego biegu ani tym bardziej zawodników. Nie jest to też ocena serwisu cytowanego newsa ani samego autora newsa. Moja ocena wydaje się być „dla mnie” 🙂 oczywista i zdroworozsądkowa.
Wiadomo że znajdą się ludzie lub (lepiej) zawodnicy, którzy użyją fraz: gra fair play, szacunek do przeciwnika, wychowanie itp. itd. I to dobrze. Dla tych zawodników oczywiście mam odpowiedź z tym, że w formie pytań 🙂 (trzy wystarczą):

Czy gdyby zamiast Adama Nowickiego biegł jakiś zawodnik z Ukrainy lub Kenii to też by podnosili swoje argumenty?
Czy taktykę Adama Kszczota z Halowych Mistrzostw Świata oceniają dobrze czy źle?
Czy taktykę Marcina Chabowskiego z Mistrzostw Europy w Zurychu oceniają dobrze czy źle? 🙂

A tak w ogóle to PEACE! 🙂 i konsekwencji życzę!

 

 

 

 

 

3 komentarze

  1. Wszystko bym zrozumiał w cytowanym tekście (w dobie Google nie ma co go tuszować ;-)) ale nie to sformułowanie Polak Polakowi… Noż jak w marcu 68… Scyzoryk się w kieszeni otwiera 😉

  2. Bardzo dobre podsumowanie.
    Jak zobaczyłem te komentarze na temat Marcina to od razu nasunął mi się przykład Kszczota.
    Inny dobry przykład to Mo Farah i jego dorobek medalowy – większość zwycięstw były taktyczne, pomimo niejednokrotnie „zorganizowanej opozycji” i można to podziwiać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Opublikuj komentarz